Kocham, choć pewnie niektórzy uznają że to za wiele, ale ja naprawdę kocham czytać, pisać i myśleć o tym co przed chwilą przeczytałam, to główny powód mojej bezsenności.
Początek grudnia dla mnie zawsze wiąże się z rozmyślaniem nad sensem noworocznych postanowień. Nie chodzi mi o zrzucenie 5 kg, (choć nie ukrywam przydałoby się ), taki pomysł zawsze pojawia się w mojej głowie, a wraz z nim milion innych pseudopostanowień, których nawet nie zamierzam dotrzymać.
Lecz jeśli chodzi o książki. Chciałabym, naprawdę chciałabym. Tylko ile ? 54 ? 30? Nigdy tego nie robiłam, po prostu czytałam. Średnio wychodziło raz 60, 40. Zależnie od roku i zmęczenia psychicznego.
Jest sens mieć postanowienie wystawione na publiczny widok?
A co się stanie jak mi się nie uda?