294 Obserwatorzy
22 Obserwuję
Rumieniacsie

Rumieniąc się ze wstydu ...

Kocham, choć pewnie niektórzy uznają że to za wiele, ale ja naprawdę kocham czytać, pisać i myśleć o tym co przed chwilą przeczytałam, to główny powód mojej bezsenności.

Teraz czytam

Harry Potter i Zakon Feniksa
J.K. Rowling, Andrzej Polkowski

" Usiadła i zabrała się do czytania; blask świecy padał na książkę. Od czasu do czasu rzucała okiem w dół, w głąb hallu pałacu zamienionego w szpital polowy,[...]. Weszła w taki okres życia, w którym w książkach upatruje się jedynej drogi wyjścia na świat ze swej samotnej celi. Książki stały się jej połową świata. Siadywała przy nocnym stoliku i pochylona wczytywała się w historię hinduskiego chłopca."

 

 

" Przysiadła w niszy okiennej w pokoju rannego Anglika, mając po jednej ścienne malowidła, a po drugiej widok na dolinę. Otworzyła książkę. Kartki były pozlepiane. Czuła się jak Robinson znajdujący księgę wyrzuconą przez morze i schnącą na nadbrzeżnym piasku.[...] Wkroczyła w tę powieść z poczuciem, iż wdziera się w życie innych, w intrygę powieściową, która cofnie ją o dwieście lat; całą wypełnia się zdaniami i zdarzeniami, jakby budziła się ze snu przytłoczona nie zapamiętanymi majakami"

 

 

Michael Ondaatje Angielski pacjent

Było ciężko i to dosłownie - kolejne spotkanie z SH i DW

 

Wszystkie książki w jednej. Zjawisko obecnie często widziane. Trzy, cztery, pięć części nie są przeszkodą by powstało jedno wielkie tomiszcze. Miło mieć coś tak dużego, w zasadzie nieporęcznego, ciężkiego, ale często z bardzo dobrą czcionką, papierem. Na tym nie oszczędzają. Lecz jednak jak przy e-bookach i książkach papierowych są zwolennicy i przeciwnicy wydań "wszystko w jednej".

Moje pierwsze i jak na razie ostatnie spotkanie z takim typem wydania książki zawdzięczam powtórce, przypomnieniu sobie kanonu Conana- Doyla. Mowa o Sherlocku. Sięgnęłam po raz n-ty po opowieści o genialnym detektywie w ramach osłodzenia smutku i tęsknoty za Sherlockiem BBC. 

Opowieści, moja reakcja na kolejne przygody jest mimo wielokrotnych czytań i mojego nieubłaganego rozwoju intelektualnego taka sama. Może mam miej czasu niż we wcześniejszych latach, lecz one zawsze będą mnie, nie zaskakiwać, ale pochłaniać całkowicie. Kocham w książkach czytanych i już mi znanych to, że nie muszę się już przyzwyczajać do stylu pisania autora po prostu wsiąkam w świat i mnie nie ma. Kto tego nie lubi. 

Moje ulubione opowiadanie/przygoda? Chyba nie będę pierwsza ale Studium w szkarłacie. Poznanie Sherlocka i dość uważne ale jeszcze wymówione z lekkim dystansem do głównego bohatera opinie i uwagi, a przede wszystkim uwagi o samym Holmsie są bardzo ostrożnie wypowiadane. Z lekkim dreszczykiem - Pies Baskietvillów, niezapomniana historia. To był pierwszy raz gdy naprawdę się bałam.

 

Arthur Conan Doyle Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa 

"Nie bójmy się wyobraźni"

 

Adam Tylko kochankowie przeżyja

Codziennie karmię się bajkami.

ZDAŁAM!!!

Zdałam pierwszy egzamin. Przede mną jeszcze 3. Kolejny jutro. 

Krótka przerwa i wracamy do nauki.

Sesja, sesja, sesja, sesja zbliża się nieubłaganie. 5 lutego dzwony zadzwonią i rozpocznie się maraton nieoczekiwany przez nikogo wyścig stresu, pocenia z nerwów i gryzienia ołówków. Dlatego należy zrobić sobie przerwę i sięgnąć po dobra/niedobrą, łatwą i przyjemną/ trudną i często nudą książkę. W moim przypadku padło na Dziennik Bridget  Jones Helen Fielding. Pytanie czy oglądałam. TAK. I? Film cudownie odświeżający. KSIĄŻKA? Jeszcze lepsza. W tym natłoku przed sesyjnych myśli było to rozwiązanie idealne. Zabawna, ironiczna i co najważniejsze nie mająca nic wspólnego z omawianymi tematami ze studiów (geografia), choć pojawił się fragment ile małżeństw kończy się rozwodem. To temat do dyskusji na zajęciach z geografii społecznej. 

Książka przemówiła do mnie nie po pierwszej stronie, ale po którejś z kolei ale rozbroiła mnie z mojego niepohamowanego zachwytu nad grą Colina Firth'a jako ukochanego pana Darcy słowami : "mężczyźni [...] są tak katastrofalnie zapóźnieni w rozwoju emocjonalnym, że wkrótce kobiety będą ich trzymać wyłącznie co celów seksualnych, co nie będzie się liczyło jako wspólne gospodarstwo domowe, bo mężczyźni będą mieszkać w psich budach na zewnątrz."

 

Myślę, że teraz będzie mi łatwiej zając się nauką.

"Czuła się też jakby wyrwano jej z reki powieść i nigdy miała nie dowiedzieć się zakończenia"

Koniec defilady Forda Madoxa Forda

Na początku nie mogłam uwierzyć, że ta książka jest w jednej z wrocławskich bibliotek. Oszalałam. Nazajutrz była już w moim posiadaniu. Od razu zabrałam się za kartkowanie jej i poszukiwanie tak uwielbianych przeze mnie scen z serialu " Koniec defilady" powstałego właśnie na podstawie książek Forda Madoxa Forda. 

 

Nie pamiętam kiedy ostatnio książka przyniosła mi tak wiele radości, chwil bezwzględnego zapomnienia i powracania do momentów, w których serce zaczyna bić coraz szybciej aż myślisz że wyskoczy z piersi.

 

Ta książka właśnie ma taką moc. Nie wiem czy to zasługa bohaterów, czy sposobu narracji, ale zakochałam się. Tak naprawdę zakochałam się w książce po raz pierwszy. Gdyby ktoś teraz mnie zapytał jaką książkę zabrałabym na bezludną wyspę, na 3-letnią wyprawę w kosmos bez wahania odpowiedziałabym " Koniec defilady" Forda Madoxa Forda.

 

Wielka Brytania, czasy I wojny światowej. (Nienawidzę wojen i wszystkiego co się z tym powiązane, także książki.) Tu wojna ogrywa rolę, dla której zmieniają się normy społeczne, moralne, zachowania wyższych sfer, które kiedyś wyznaczały to co dobre. Lecz w okresie wojny wszystko uległo zmianie. W takim świecie poznajemy człowieka z wielką wiedzą nie tylko o kochaniach, ale tak wielką, że śmie poprawiać encyklopedię. Człowieka honorowego, ostatniego człowieka z honorem, któremu los odebrał dobre imię, pieniądze, zaufanie przyjaciół. Jedyne co go dobrego spotkało to syn, niestety nie jest pewne czy to jego syn, i dziewczyna bezczelnie zaczepiająca go, dżentelmena, powodując tym samym lawinę plotek oskarżających go o romans z pensjonarką. 

 

Tak pokrótce szkicują się losy Christophera Tijensa, ostatniego dżentelmena. Pokazane w dość niekonwencjonalny sposób. Historia jest pokazana urywkami, które składają się w całość łącząc retrospekcje. Większość decydujących scen jest pokazana od chwili jej trwania, następnie przesuwamy się w czasie do wydarzeń sprzed i dowiadujemy się dlaczego doszło do spotkania, aż do momentu, w którym rozpoczęliśmy owo spotkanie nie mogąc się doczekać jakie będą konsekwencje tych wydarzeń. 

 

Od dawna nie czytałam czegoś tak poruszającego

 

 

Bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę. Czy za późno? Być może. Sprawiłaby mi więcej radości, gdybym sięgnęła po nią kilka lat wcześniej.

 

Złoty Kompas Pullmana pozwala mi wierzyć w istnienie światów równoległych. Pokazuje, że bajka to nie tylko wielka przygoda ale także wielkie niebezpieczeństwo.

 

Dziwi mnie tylko, jak wielu ludzi wierzy dziecku w sprawach wielkiej wagi. To dziecko, bez wiedzy, bez doświadczenia. A jednak staje się często jednym z mędrców, starców zasiadających przy ognisku by przedyskutować przygotowania do wojny.

 

Bohaterka ma być jak jedna z nas, przeciętna dziewczyna. Z biegiem czasu okazuje się jednak, że jest tą dziewczynką, wybawczynią, o której mówi się od wieków.

 

Pullman dał mi świat, w który mogę wierzyć.

Co za straszne uczucie, gdy się okazuje że książka którą pragniesz przeczytać od dwóch lat jest podzielona na części, a w twojej bibliotece jest tylko pierwsza część. 

 

Staje się jeszcze gorzej, gdy zaczynasz szukać kolejnych części w internecie i nigdzie nie ma.

 

 

Początek grudnia dla mnie zawsze wiąże się z rozmyślaniem nad sensem noworocznych postanowień. Nie chodzi mi o zrzucenie 5 kg, (choć nie ukrywam przydałoby się ), taki pomysł zawsze pojawia się w mojej głowie, a wraz z nim milion innych pseudopostanowień, których nawet nie zamierzam dotrzymać.

Lecz jeśli chodzi o książki. Chciałabym, naprawdę chciałabym. Tylko ile ? 54 ? 30? Nigdy tego nie robiłam, po prostu czytałam. Średnio wychodziło raz 60, 40. Zależnie od roku i zmęczenia psychicznego.

Jest sens mieć postanowienie wystawione na publiczny widok? 

A co się stanie jak mi się nie uda? 

 

 

Ostateczne pytanie o wszechświat, życie i całą resztę zyskało we mnie wierną fankę.

 

 

 

....

 

 

 

 

Tak dla osób mojego (dziwnego) pokroju, wpiszcie w wyszukiwarkę google.com   Ultimate Question of Life, the Universe, and Everything, a ukaże wam się coś - moim zdaniem- całkiem uroczego, zabawnego i zabawnego. Dziękuję państwu z google.com

DON'T PANIC

Powszechnie wiadomo, że lepiej przeczytać, a następnie obejrzeć. Lecz często, świadomie lub całkowicie nie świadomie łamiemy tą zasadę dobrego czytelnika. Przyznam się bez bicia, łamałam i łamię nadal. Dlaczego? Czasami się po prostu wie, że książka nie sprosta naszym oczekiwaniom, nie chcemy brudzić cudownego świata jaki został stworzony przez filmowców, nie chce nam się bo nie będziemy mieli całkowicie wolnej wyobraźni. Gdzieś tam w głębi mózgu pozostaną sceny z filmów, do których będziemy odwoływać się podczas czytania, a bohaterowie na zawsze będą nam przypominać hollywoodzkich aktorów.

 

Autostopem przez galaktykę Douglasa Adamsa .

Sięgnęłam bo, porównali jej zwariowany humor do stylu Terry'ego Pratchetta, bo autor pisał scenariusze do Doctor Who. Czego można chcieć więcej.

 

Książka nie zawiodła. Jestem po Pierwszej części. W Bibliotece zamówione kolejne tomy " słynnej pięciotomowej trylogii ". 

Film, no cóż. Historia lubi się powtarzać. Nie za dobry. Aktorzy są, dialogi są, zabawny lektor jest. Tylko po co scena odbicia Trillian? 

 

Mimo wszystko to przykład, że nawet po obejrzeniu filmu zanim się przeczytało książkę, chęć do naprawienia tej sytuacji jest zbyt silna. 

Dlaczego tak trudno trwać przy postanowieniach?

Gdyby miłość byłaby chorobą...

Tylko Amerykanie mogli wymyślić coś tak absurdalnego, niedorzecznego, niepokojącego, jak zdelegalizowanie miłości i uczynienie z niej choroby,a zachorowanie na nią jak największa zbrodnię, gorszą niż odebranie drugiemu człowiekowi życia. Uznano że, miłość jest destrukcyjna i niszcząca, jest powodem całego zła na Ziemi. Wiec Amerykanie po znalezieniu lekarstwa, remedium, zamknęli granice państwa i odcięli się na resztę świata.

 

Absurd. Na który literatura pozwala, by ukazać piękno i siłę miłości. Miłości pomiędzy - jak to bywa w klasycznych historiach miłosnych - dziewczyną i chłopakiem. Cała historia jest opowiadana oczami bohaterki. Jak sama przyznaje, całkiem przeciętnej dziewczyny, ani ładnej ani brzydkiej. Ślepo wierzącej w cudowną moc remedium, i w cudowny świat po wyleczeniu. Jeden incydent zmienia wszystko. Zaczyna myśleć, zastanawiać się. Zaczyna czuć i to budzi w niej strach.

 

Delirium Lauren Oliver  to pierwsza książka trylogii. Zapowiada się obiecująco. Jest to skarbnica złotych myśli i cytatów. To nie sarkazm. Autorka zawarła w myśli bohaterki wszystkie odczucia jakie towarzyszą etapom zakochania. Sama miłość została rozłożona na pierwiastki pierwsze i wszystkie jej symptomy są nazwane. To jednocześnie nadaje bardzo poważny, wręcz medyczny charakter, ale jednocześnie oddaje pewną nutkę ironii, bo przecież tak z miłością nie można zrobić. Jest to coś tak pięknego, niezrozumiałego i skomplikowanego, czego nie da się ugryźć z naukowego punktu widzenia.  

 

"Miłość - najbardziej zjadliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotyka, jak i wtedy, gdy cię omija.
Ale to niedokładnie tak.
To skazujący i skazany. To kat i ostrze. To ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki Ci, Boże
Miłość - zabija cię i jednocześnie cię ocali"

 

Delirium   Lauren Oliver