Kocham, choć pewnie niektórzy uznają że to za wiele, ale ja naprawdę kocham czytać, pisać i myśleć o tym co przed chwilą przeczytałam, to główny powód mojej bezsenności.
Tylko Amerykanie mogli wymyślić coś tak absurdalnego, niedorzecznego, niepokojącego, jak zdelegalizowanie miłości i uczynienie z niej choroby,a zachorowanie na nią jak największa zbrodnię, gorszą niż odebranie drugiemu człowiekowi życia. Uznano że, miłość jest destrukcyjna i niszcząca, jest powodem całego zła na Ziemi. Wiec Amerykanie po znalezieniu lekarstwa, remedium, zamknęli granice państwa i odcięli się na resztę świata.
Absurd. Na który literatura pozwala, by ukazać piękno i siłę miłości. Miłości pomiędzy - jak to bywa w klasycznych historiach miłosnych - dziewczyną i chłopakiem. Cała historia jest opowiadana oczami bohaterki. Jak sama przyznaje, całkiem przeciętnej dziewczyny, ani ładnej ani brzydkiej. Ślepo wierzącej w cudowną moc remedium, i w cudowny świat po wyleczeniu. Jeden incydent zmienia wszystko. Zaczyna myśleć, zastanawiać się. Zaczyna czuć i to budzi w niej strach.
Delirium Lauren Oliver to pierwsza książka trylogii. Zapowiada się obiecująco. Jest to skarbnica złotych myśli i cytatów. To nie sarkazm. Autorka zawarła w myśli bohaterki wszystkie odczucia jakie towarzyszą etapom zakochania. Sama miłość została rozłożona na pierwiastki pierwsze i wszystkie jej symptomy są nazwane. To jednocześnie nadaje bardzo poważny, wręcz medyczny charakter, ale jednocześnie oddaje pewną nutkę ironii, bo przecież tak z miłością nie można zrobić. Jest to coś tak pięknego, niezrozumiałego i skomplikowanego, czego nie da się ugryźć z naukowego punktu widzenia.