294 Obserwatorzy
22 Obserwuję
Rumieniacsie

Rumieniąc się ze wstydu ...

Kocham, choć pewnie niektórzy uznają że to za wiele, ale ja naprawdę kocham czytać, pisać i myśleć o tym co przed chwilą przeczytałam, to główny powód mojej bezsenności.

Teraz czytam

Harry Potter i Zakon Feniksa
J.K. Rowling, Andrzej Polkowski

Marzę o Wielkiej Miłości, takiej przez duże W i duże M. Niezniszczalnej, wiecznej. Nie jestem już małą dziewczynką, którą zadowoli jedynie książę w srebrnej zbroi na białym rumaku. Lecz mimo wszystko, mimo przeżytych lat i zakończonych związków nadal marzę o tej WM. Zaczytuję się książkami, nie nie harlekinami. W nich miłość jest prosta, łatwa, a przeszkody do pokonania jednym skokiem lub kopniakiem. Czytam książki w których miłość to coś co dopełnia człowieka, bez niej osoba jest niekompletna, a poszukiwania tej WM trwają całe życie. Mimo wszytko nawet gdy znaleźć trudno, a sukces przychodzi w ostatnich chwilach życia, bohater nie jest zawiedziony, zbulwersowany- "Dlaczego dopiero teraz. Nawet nie będę miał czasu jej skosztować "- to jest szczęśliwy, jest kompletny. 

Przede mną jeszcze długie lata poszukiwań. Nie tracę nadziei, ale nie byłabym sobą gdybym nie pragnęła jej tu i zaraz. 

 

Dużo tego mimo wszystko. 

" Dziwne losy Jane Eyre"

" - A ja panu mówię, że muszę odejść! - zawołałam z uniesieniem. - Czy pan sobie wyobraża, że ja tu potrafię pozostać stając się dla pana niczym? Czy pan mnie uważa za bezduszny automat, za maszynę bez czucia? Sądzi pan, że potrafiłabym znieść, gdyby mi kęs chleba wydzierano od ust i kroplę życiodajnej wody wylewano z czary? Ponieważ jestem biedna, nieznana, nieładna i mała, myśli pan, że i duszy we mnie nie ma ani serca? O, jak się pan myli!

Mam duszę jak i pan i takież serce! A gdyby mi Bóg był dał nieco urody i wielkie bogactwa, postarałabym się, aby panu było równie ciężko odejść ode mnie, jak mnie jest ciężko odejść od pana. Nie zwracam się teraz do pana tak, jak nakazuje zwyczaj czy konwenans światowy, nawet nie jak człowiek do człowieka, ale jak wolny duch do wolnego ducha, jak gdybyśmy, przeszedłszy przez śmierć i przez grób, stali przed Bogiem równi, bo i równi przecież jesteśmy! "

Męczę "Faraona "

Co zrobić, gdy chęć przeczytania książki jest większa od dokończenia zaczętej już książki.

Przed takim problemem stanęłam dziś rano. Jakiś czas temu gdy książki leżące sobie na półce w domu nieprzeczytane, jak dotąd, zaczęły się kończyć postanowiłam, że przeczytam Faraona Bolesława Prusa. Niegdysiejsza lektura szkolna mnie jakimś cudem ominęła. A może nie cudem. Nauczyciele tak dobierali książki na drodze mojej edukacji by nie były za długie i niezbyt poważne. By przeciętny uczeń, niestety do moich szkół nie chodziło zbyt wielu miłośników literatury, a jeśli się takowy trafił potrafił to bardzo dobrze ukrywać, dał sobie radę z przeczytaniem 300 stron. I takim sposobem przeczytałam Quo vadis, Potop, W pustyni i w puszczy, Lalkę i Pana Tadeusza. Nie to nie żart. Są to najdłuższe książki jakie były na liście lektur które trzeba było przeczytać od podstawówki po gimnazjum na liceum kończąc. Nie jest tego za dużo. Aż mi wstyd. Ominęła mnie jak widać reszta Trylogii, Faraon czy Krzyżacy. Tych ostatnich nie mam zamiary czytać. Dlaczego? Mówiąc, że to książka nie dla mnie, odpowiecie, pewnie nie wszyscy, każdy to powinien znać. Szczerze mówiąc wolę Trylogię. Michał Wołodyjowski, mimo że często zmieniał partnerki to dla mnie to prawie ideał mężczyzny, ideały przecież nie istnieją. Kmicic, w nim podkochiwały się wszystkie dziewczyny, dla mnie zbyt zmienny. Przemiana ze złego w dobrego jakoś nie robi na mnie wrażenia. Trudniej jest być dobrym cały czas.

Potyczki, bitwy i Pan Zagłoba tam minęło przerabianie Potopu. A jak czytanie Faraona? Ciężko, naprawdę ciężko. Przyznam się jeszcze nie skończyłam. Męczę tę książkę już od 4 dni. Jest ciekawa. Jest młody następca tronu, nie stroni od kobiet i za wszelką cenę chce udowodnić sobie i innym, a przede wszystkim swojemu ojcu faraonowi, że poradzi sobie z rządami. Zostaje wessany w dworskie intrygi niczym z powieści płaszcza i szpady. Kapłanów uznaje za zło, do momentu gdy za ich sprawą dostaje upragniony pułk żołnierzy. I co teraz robić? Szuka innych odpowiedzialnych za złą sytuację finansową państwa. Rządny wojen następca szybko traci majątek państwa i zadłuża się u jednych z groźniejszych wrogów Egiptu Fenicjan. I co teraz? 

Młody następca oczywiście nie radzi sobie i czytamy o jego upadku. Ktoś bardzo chce pokazać że, bohater się zmienia i staje się poważniejszy, kobiety nie są takie ważne. Ja nie dałam się zaślepić. Największą sympatią w trakcie czytania książki darzyłam faraona. Nie głównego nieudacznika. Mimo że scen było z nim bardzo mało, ale zaufał swojemu synowi mimo wcześniejszych waśni. Być może rzucił go na głęboką wodę mianując go namiestnikiem ale tak właśnie zaczynali najwięksi i za to nie mam do niego żalu. Po prostu chłystek sobie nie poradził, a Egipt zamiast wydobywać się z kłopotów jeszcze dalej się w nie zagłębiał. 

Dlaczego tak długo czytam? Nie podoba mi się główny bohater, który potrafi przez 5 stron pościć ale przez kolejny 20 oddawać się rozrywkom. Wiem jak książka się kończy, nie nie czytałam, oglądać, nie oglądałam. Po prostu wiem. Ktoś inny zostanie następcą i namiestnikiem, Będzie wcielał pomysły swojego poprzednika i lud będzie go kochać.

Faraon książka najbardziej przez mnie męczona, ale wymęczę ją, bo Lalka mi się podobała.

"Nawet z nugatem można osiągnąć moment całkowitej perfekcji"

Złodzieje czasu. Romans z akcją w tle, a może na odwrót? 

 

Czas zakochuje się w starym mnichu.

Wnuczka Śmierci zakochuje się w dziecku Czasu i mnicha.

Tony porozrzucanej po mieście czekolady.

Pięciu Jeźdźców Apokalipsy-  Śmierć, Zaraz, Głód, Wojna i Chaos - jakby ktoś nie pamiętał

 

Terry Pratchett ukazuje koniec świata Trzeba przyznać że to bardzo smaczny koniec świata, w którym największy wróg, a jest niem prawo, porządek, usystematyzowanie, skatalogowanie, zostaje pokonana przez rozkosz zmysłów, jaką jest czekolada.

 

Koniec świata przez zatrzymanie czasu. Muszą więc wkroczyć ludzie na czasie się znający - mnisi. Mnisi potrafią gromadzić, przerzucać czas tam gdzie to jest potrzebne, a zabierać gdzie się diabelnie wydłuża, np z oceanów, co znaczy kilkadziesiąt tysięcy lat dla śledzia. Wszystko dzieje się w zakonie według reguł i zasad których nikt nie waży się łamać, oczywiście oprócz sprzątacza - legendy zakonu, ma osiemset lat (!!!) i duże doświadczenie w sprzątaniu(?), w ratowaniu, manipulacji i tylko trochę oszukuje. Najpotężniejszy z nich z urzędy, opat, przechodzi reinkarnację i ponownie jest dzieckiem lecz z umysłem starca, znaczy bardzo mądrego człowieka. Ciągle chce Ciaśtećko. 

 

Jak zawsze Pratchett zachwyca dialogami. Nie tylko tymi ze Śmiercią. Na pierwszy plan wysuwają się złote myśli sprzątacza:" Zobaczyć to uwierzyć". " Wiele się dzieje rzeczy, moim zdaniem, o których nie mam pojęcia" lub też " Na wszystko jest właściwy Czas i Miejsce". One nadają najpoważniejszym rozmową dość komiczny charakter, bo przecież która dziewczynka słuchała siedząc na podłodze " Wstań, bo wilka złapiesz". 

Mimo wszystko, a wszystko to koniec świata, przez zatrzymanie czasu, książka ma wiele fragmentów bardzo zbliżonych do romantycznych. Dwójka ludzi, którzy są inni, spotyka się i zaczyna iskrzyć- banał. Jest to bardzo subtelne jednak i pewnie niektórzy chłopcy nawet by tego nie zauważyli gdyby nie ostatnia scena. U Pratchetta bardzo często można spotkać takie banalne zachowania bohaterów, ktoś pamięta kucharkę z nocnej kuchni na Niewidocznym Uniwersytecie. Nawet jej się poszczęściło.

 

Pratchett to nadzieja. 

 

 

"ACH, TAK, MATEMATYKA, mruknął niechętnie Śmierć. NIGDY NIE DOSZEDŁEM DALEJ NIŻ DO ODEJMOWANIA."

Złodzieje czasu Terry Pratchett

 

Wyleczyć się z zakochania. Bardzo ciężka sprawa. Dla jednych nie do osiągnięcia, dla drugich pętla, zakochanie, lekarstwo i gdy wydaje się że już wszystko w porządku, okazuje się że jest się zakochanym w lekarstwie.

 

 

"Już nie kocham Davida, ale jak wyleczyć się z lekarstwa?"- usłyszałam w niedzielne południe oglądając "Sabrinę" z Audrey Hepburn i Humphryem Bogartem .

 

Właśnie osiągnęłam ten stan. Przeczytałam książkę i nie potrafiłam przestać o niej myśleć, zaglądałam na chybił trafił na jej karty. Potrafiłam w środku nocy zajrzeć by sprawdzić czy dobrze pamiętam wypowiadane przez bohatera słowa.

Wzięłam inną książkę, po prostu by nie myśleć już o tym, by uciec do innego świata.

 

Zakochałam się.  

 

Tylko jak wyleczyć się z lekarstwa?

 

Chciałabym przeczytać książkę, która będzie emanować dobrem, siłą, mocą przezwyciężającą wszystko. Nie tylko pustkę pozostawioną przez faceta, ale także ludzką niemoc nie pozwalającą rano wstać z łóżka, czy bezsilność nie dająca zasnąć,dręczące myśli, męczące dniem i nocą. Czy chce za dużo, za wiele?

"- Chciałem powiedzieć (...) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."

Czarodzicielstwo Terry Pratchett


""Opowiadania to niewielkie okienka do innych światów, innych umysłów i snów. To podróże, które pozwalają odwiedzić drugi koniec wszechświata i zdążyć wrócić na kolację.""

M jak Magia Neil Gaiman

"Cena"

M jak Magia - Paulina Braiter, Neil Gaiman

Czy tylko ja czuję, że Czarny Kot to mój kot ?